Antoni Chmielowski – major artylerii Wojska Polskiego, cichociemny, kierownik Referatu Legalizacji Oddziału II B (wywiad i kontrwywiad) Obszaru Lwowskiego Armii Krajowej, następnie szef wywiadu wojskowego tego obszaru, szef Oddziału II i następnie likwidator organizacji NIE we Lwowie, więzień w PRL-u i ZSRR.
Antoni Chmielowski urodził się w dniu 15.08.1914 r. w Wołczuchach w powiecie Gródek Jagielloński jako syn Antoniego i Anny z domu Mulak.
Naukę rozpoczął w szkole powszechnej w Wołczuchach. W 1934 r. zdał maturę w Państwowym Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Gródku Jagiellońskim. Następnie wstąpił jako ochotnik do wojska. W okresie od 29.09.1934 r. do marca 1935 r. uczęszczał do Szkoły Podchorążych Piechoty w Różanie. Od lipca 1935 r. pobierał naukę w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu. Po jej ukończeniu, 1 października 1937 r., został awansowany na stopień podporucznika.
Pierwsza strona karty ewidencyjno-kwalifikacyjnej do Szkoły Podchorążych Artylerii w Toruniu
Zdjęcie z lat 1935-1937; Antoni Chmielowski wśród kadetów, leżący
Od dnia 15.11.1937 r. odbywał kurs samochodowy w Warszawie, a następnie po jego zakończeniu od 15.02.1938 r. kurs artylerii przeciwlotniczej w Ośrodku Szkoleniowym Artylerii. Po ukończeniu nauki w Ośrodku Szkoleniowym Artylerii został dowódcą plutonu oraz młodszym oficerem baterii 1 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej im. Marszałka Śmigłego-Rydza w Warszawie. W 1938 r. podjął studia w Wyższej Szkole Nauk Politycznych w Warszawie.
Służba w artylerii przeciwlotniczej; Antoni Chmielowski kuca, drugi z lewej
Służba w artylerii przeciwlotniczej cd; Antoni Chmielowski siedzi, pierwszy z lewej. W tle armata przeciwlotnicza Bofors 40 mm wz. 1936
Służba w artylerii przeciwlotniczej cd; Antoni Chmielowski w polskim Fiacie 508, prawdopodobnie na tylnym siedzeniu w hełmie. W tle ciągniki artyleryjskie C2P
We wrześniu 1939 roku walczył w 1 Baterii podległej 11 Samodzielnemu Dywizjonowi Artylerii Przeciwlotniczej mjr Olgierda Eminowicza. W dniu 19 lub 21.09.1939 r. przedostał się na Węgry, gdzie został internowany w obozie Hidasnémeti.
Po dwóch miesiącach pobytu w obozie internowania, Chmielowskiemu udało się zbiec do Budapesztu, gdzie w polskim konsulacie otrzymał paszport oraz pieniądze na podróż do Jugosławii. Granicę węgiersko-jugosłowiańską udało mu się przekroczyć w pobliżu jeziora Balaton.
Drogą morską z Zagrzebia w dniu 3 grudnia 1939 r. dotarł do Francji. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i został przydzielony w dniu 15.02.1940 r. jako dowódca plutonu artylerii przeciwlotniczej 5 Pułku Strzelców Pieszych 2 Dywizji Strzelców Pieszych. 15.06.1940 r. znalazł się w 4 Dywizji Piechoty. Za uczestnictwo w walkach we Francji został odznaczony Krzyżem Walecznych i francuskim Croix de Guerre (Krzyżem Wojennym).
Antoni Chmielowski z żołnierzami francuskimi, ostatni z prawej
Antoni Chmielowski we Francji, pierwszy z lewej
Po upadku Francji wraz ze swoją jednostką został ewakuowany do Anglii przez port w Plymouth, do którego przybył w dniu 22 lub 23.06.1940 r. Tam służył w formowanych jednostkach przeciwlotniczych oraz szkolił się na Kursie Oficerskim Artylerii Przeciwlotniczej w Ośrodku Wyszkolenia Artylerii Przeciwlotniczej. W dniu 20.03.1941 r. został mianowany porucznikiem.
Tak swoją służbę w artylerii przeciwlotniczej w Wielkiej Brytanii opisywał Antoni Chmielowski w zeznaniach składanych w 1946 r. przed radzieckimi śledczymi w Kijowie:
Po kapitulacji armii francuskiej pod koniec czerwca 1940 roku, wraz z resztkami polskiego wojska uciekłem do Anglii, do miasta Crawford, gdzie stacjonowała Polska Armia Emigracyjna. W mieście Crawford zostałem skierowany na stanowisko dowódcy plutonu szkoleniowego pułku przeciwlotniczego. Szkoliliśmy się przez 3 miesiące. Następnie, w listopadzie 1940 roku, w składzie pułki zostałem wysłany do miasta Bournemouth, gdzie objąłem obronę na wybrzeżu Morza Północnego. Jesienią 1941 r. nasz pułk artylerii przeciwlotniczej został przemieszczony do portu port Dunfermline, gdzie nasza jednostka pełniła służbę w celu ochrony tego portu.
Co ciekawe, w obozie przejściowym w Crawford nie był on jedynym przyszłym cichociemnym. Po ewakuacji z Francji przebywał tam również przez pewien czas Wacław Kopisto, pseudonim “Kra”. Opisał on pobyt obozie w swojej autobiografii pod tytułem “Droga cichociemnego do łagrów Kołymy”, wydanej w 1990 r. nakładem Oficyny Wydawniczej Volumen.
Mecz siatkówki, prawdopodobnie w obozie w Crawford
Prawdopodobnie obóz w Crawford, Antoni Chmielowski w pierwszym rzędzie, drugi z lewej
Na początku 1942 r. Antoni Chmielowski został skierowany na sześciotygodniowy kurs wywiadu pułkowego, prowadzony przez pułkownika Helidora Cepę. W ramach kursu wykładano łączność, szyfrowanie, techniki śledcze, a także strukturę niemieckich sił zbrojnych.
To właśnie podczas tego kursu Antoni Chmielowski został zrekrutowany na tzw. Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej. Pod tą niewinnie brzmiącą nazwą kryła się utworzona w lutym 1941 r. w Wielkiej Brytanii polska szkoła wywiadu. Sami kursanci nadali jej kryptonim “Wyższa Szkoła Gotowania na Gazie”.
Jej komendantami byli: ppłk dypl. Stefan Mayer, jego zastępcą był początkowo mjr Tadeusz Nowiński (do wiosny 1942), później ppłk dypl. Felicjan Sterba, następnie od 1943 ppłk dypl. Wilhelm Heinrich.
Opinia komisji selekcyjnej na Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej o Antonim Chmielowskim
Tak rekrutację i kurs opisywał Antoni Chmielowski w zeznaniach:
W ostatni tydzień kursu ze Sztabu Polskiej Armii Emigracyjnej przyszli do mnie przedstawiciele: pułkownik Mayer, major Nowiński oraz kapitan Wraga. Przedstawiciele ci przejrzeli akta osobowe kadetów, a następnie odbyli rozmowę osobistą z niektórymi kadetami, w tym ze mną. Ze mną rozmawiał pułkownik Mayer, interesował się moją wiedzą, szczególnie jakimi językami się posługuje oraz pytał o moje doświadczenie zawodowe. Jak już odpowiedziałem na wszystkie zadane mi pytania pułkownik Mayer zaproponował mi pojechać na naukę do szkoły agenturalnej wywiadu wojskowego. Zgodziłem się na tą propozycję od pułkownika Mayera. W taki sposób zostałem skierowany do szkoły wywiadu wojskowego.[…]
Szkoła była zlokalizowana w Glasgow, w dwóch jednopiętrowych budynkach. Tam również była nasza jadalnia, kancelaria, biuro techniczne i akademik dla wojskowych ze stopniem chorąży. Oficerowie mieszkali w wynajmowanych mieszkaniach. Szkolących się było do 30 osób, wszyscy polskiej narodowości, nosili mundury zgodnie z stopniem wojskowym Wojska Polskiego. Dozwolone było również noszenie cywilnych ubrań. Szkoła przygotowywała zwiadowców do pracy w tyłach wroga.
Komendantem był podpułkownik Mayer a zastępcą podpułkownik Mrazek. Personel składał się z sekretarza, kierowcy i komendanta. Podpułkownik Mayer wykładał przedmiot dotyczący specjalnych służb wywiadów wojskowych w tyłach wroga. Podpułkownik Stanisław Mrazek uczył także komunikacji radiowej i technologii. Polityczny i ekonomiczny przegląd Niemiec prowadził major Rajmund Kawalec. Strukturę oraz metody niemieckich organów postępowania wykonawczego prowadził major Jagodziński.
Chemię wykładał doktor Antoni Hartman, mechanikę – kapitan Jan Kobus, ogólną sprawę – porucznik, nazwiska nie pamiętam. Niemiecki język, fizyczne wychowanie oraz zastosowanie broni strzeleckiej wykładał kapitan Koprowski. Takie przedmioty jak struktura niemieckiego wojska: lotniczego i marynarki wojennej, stan wprowadzony przez władze niemiecką na okupowanych terenach prowadziły te wykłady osoby, które przyjeżdżały ze Sztabu Głównego. Przegląd polityczny radzieckiego związku prowadził dziennikarz Laszowski, a przegląd geograficzny oraz ekonomiczny – kapitan Woroniec.
Program szkoleniowy był zaplanowany na 10 miesięcy, ale ja uczyłem się przez 8 miesięcy, a spośród 9 słuchaczy, zostaliśmy wcześniej wezwani do dyspozycji 6 oddziału sztabu głównego Polskiej Armii Emigracyjnej. Przedstawiciel 6 oddziału, pułkownik Protasiewicz wysłał naszą grupę do Audley End do dyspozycji szefa punktu szkoleniowego dla zwiadowców, dywersantów i innych, przeznaczonych do przerzutu na tyły wroga. Szefem tego punktu był major Hartman.
Wspólnie z Antonim Chmielowskim w kursie uczestniczyło ok. 30 innych kursantów, w tym kilku przyszłych cichociemnych:
- Longin Jurkiewicz – 20 lat, stopień chorąży;
- Julian Kozłowski – 40 lat, stopień chorąży;
- Stefan Ignaszak – 35 lat, stopień porucznik;
- Stefan Bałuk – 35 lat, młodszy porucznik, urodzony w Warszawie;
- Jan Rostworowski – 30 lat, chorąży, urodzony w Lublinie;
- Oskar Farenholc – 25 lat, porucznik;
- Franciszek Koprowski – 45 lat, kapitan;
- Janusz Prądzyński – 35 lat, porucznik, urodzony w Warszawie;
- Jerzy Sztrom – 25 lat, chorąży.
Edukacja „szkole gotowania na gazie” trwała od 16 maja do 19 grudnia 1942 r. Zgodnie z dokumentacją szkolenia, w ramach kursu wykładano:
|
Nazwa kursu |
Liczba godzin
|
Wykładowca |
Uwagi |
|---|---|---|---|
|
Studium wywiadowcze Niemiec |
143 |
major Kawalec
|
|
|
Język niemiecki |
122 |
major Jagodziński |
|
|
Studium wywiadu ZSRR |
78 |
kapitan Woroniec |
|
|
Język rosyjski |
65 |
kapitan Woroniec |
|
|
Technika wywiadu |
64 |
ppłk. Mayer |
|
|
Elektrotechnika i radiotechnika |
52 godzin praktyk, 40 teorii |
ppłk. Mrazek |
Wykłady z zakresu:
Ćwiczenia z zakresu: |
|
Odbiór słuchowy |
85 |
kapitan Niemiński |
Nadawanie i odbiór znaków Morse’a |
|
Fotografia wywiadowcza |
65 teorii, 10 praktyki |
chorąży Ćwirko-Godycki |
Program: |
|
Chemia wywiadowcza |
58 godzin praktyk |
Dr Hartman |
Program: |
|
Technika wywiadowcza |
44 godzin praktyki, 8 teorii |
kapitan Kobus |
Program: |
|
Zaprawa samochodowa i warsztatowa |
15 godzin jazd samochodem, 8 godzin jazd motocyklem |
kapitan Kobus |
|
|
Wychowanie fizyczne |
45 godzin praktyki |
rotmistrz Koprowski |
|
|
Strzelanie |
8 godzin praktyki, 2 godziny teorii |
rotmistrz Koprowski |
|
|
Kurs spadochronowy |
|
rotmistrz Koprowski |
|
Z ocen wykładowców otrzymywanych na kursie wyłania się obraz idealnego kandydata na cichociemnego.
Znał dobrze język angielski i francuski, odpowiednio niemiecki i rosyjski. Był ceniony przez przełożonych za wysoką ideowość, opanowanie i lotny umysł. Był bardzo zdolny i inteligentny, lubiany, ceniony i poważny jak na swój wiek. Reprezentował dobry zespół cech charakteru, umysłu i fizycznych. Był bardzo obowiązkowy i pracowity. Miał duże wyszkolenie wojskowe i był dobrym dowódcą i instruktorem. Potrafił jednocześnie wzbudzić posłuch i sympatię kolegów oraz podwładnych. Nadawał się na kierownika jednostki wywiadowczej.
Szkolenie w Szkocji. Antoni Chmielowski trzeci od prawej
Szkolenie w Szkocji. Antoni Chmielowski pierwszy z prawej na drugim planie
Antoni Chmielowski podczas szkolenia spadochronowego
Po zakończonym szkoleniu w Glasgow, Antoni Chmielowski trafił na tzw. kurs odprawowy do Audley End. Jak opisuje Ryszard Zając na stronie elitadywersji.org:
Kurs odprawowy był ostatnim kursem każdego cyklu szkoleniowego kandydatów na Cichociemnych. Jego celem było przekształcenie kandydata w konspiratora działającego w okupowanym kraju. W pierwszej kolejności uczono tworzenia tzw. legendy, czyli kompletnej, choć w sporej części zmyślonej, opowieści – głównie nt. własnego życiorysu – zawierającej kłamstwa logicznie pasujące do nowej, fałszywej tożsamości. Nazywano go „Wyższą Szkołą Kłamstwa”. Wszechstronnie wyszkolony żołnierz służby specjalnej miał się przeistoczyć w zwykłego, szarego mieszkańca okupowanego kraju. Czasem nawet dla uprawdopodobnienia swojej legendy, przyszły Cichociemny musiał się nauczyć podstaw jakiegoś „zwykłego” zawodu…
Podczas kursu odprawowego kandydaci uczyli się warunków panujących w okupowanym kraju, poznawali strukturę i funkcjonowanie władz Polskiego Państwa Podziemnego, a także władz niemieckich w okupowanej Polsce. Poznawano metody prowadzenia śledztw i przesłuchań przez gestapo, uczono się przekonywującego wprowadzania w błąd przesłuchujących. Kompletowano zgodne z „legendą” danego skoczka dokumenty, ubranie i wyposażenie. Kandydaci mieli dostęp do krajowej prasy: konspiracyjnej oraz okupacyjnej, rozmawiali też z przybywającymi z okupowanego kraju kurierami.
Tak pobyt w Audley End opisywał sam Antoni Chmielowski:
Zwiadowcy, dywersanci i inni byli tam wysłani na ostatnie szkolenie. Zaopatrywano ich tam w broń, materiały wybuchowe, fałszywe dokumenty i niezbędny sprzęt techniczny. Następnie otrzymywali indywidualne zadania i byli przerzucani na tyły wroga. Do Audley End przybyłem w drugiej połowie lutego 1943 r. jako część grupy 10 uczniów ze szkoły wywiadu wojskowego. Następnego dnia przyszedł do nas pułkownik Protasiewicz, przeprowadził spotkanie i ostrzegł, że zostaliśmy wybrani jako najlepsi kadeci dla przeprowadzenia szkolenia praktycznego. Następnie mieliśmy zostać wysłani do okupowanej Polski dla wykonania agenturalnej pracy. Po spotkaniu pułkownik Protasiewicz wybrał nas do złożenia przysięgi wierności na służbę rządowi polskiemu i jego armii, a major Hartman podzielił nas na grupy dla szkolenia praktycznego. Zajęcia odbywałem w grupie z 12 osób. Doskonaliliśmy strzelanie z broni krótkolufowej różnych systemów, wykonywanie aktów dywersyjnych, operacje desantowe oraz tworzyliśmy legendy do wykorzystania na tyłach wroga. Ostatniego dnia nauki otrzymaliśmy ubrania cywilne.
Po zakończeniu zajęć praktycznych, następnego dnia zabrano nas do punktu nr 18 – oddzielny domek w pobliżu lotniska w lesie. Ten punkt nr 18 należał do VI oddziału sztabu głównego Wojska Polskiego. Przebywaliśmy tam przez miesiąc jako grupa 30 spadochroniarzy, czekając na samolot. Kapitan z VI oddziału, nie znam jego nazwiska, wydał wszystkim spadochroniarzom w punkcie broń i niezbędne przedmioty do wykonania zadania. Ja osobiście otrzymałem dwa pistolety systemu Colt i 50 szt. nabojów, topograficzną mapę powiatu częstochowskiego, kompas, nóż fiński, łopatę, kombinezon, spadochron oraz pieniądze w kwocie 700 dolarów, niemieckie marki i polskie złote. Jednocześnie otrzymałem fałszywe dokumenty, sfabrykowane zgodnie z moją legendą. Rzekomo zostały one wydane przez powiat Gródek Jagielloński, województwa Lwowskiego na nazwisko Krawczyk Anton Antonowicz, zaświadczenie potwierdzające, że pracuję jako mechanik samochodowy na fabryce samochodowej w Warszawie. Kapitan podał mi również adres agenturalnych mieszkań Armii Krajowej w Warszawie oraz hasło do kontaktu z komendantem o pseudonimie „Grot” w Warszawie. Kapitan przekazał mi list, który był ukryty w metalowym etui w formie zapalniczki. W tym metalowym etui umieszczono ładunki wybuchowe razem z listem. Gdyby list trafił w niepowołane ręce, doszłoby do wybuchu, a list uległby spaleniu.
W dniu 29.12.1942 r. został zaprzysiężony w Audley End na rotę ZWZ/AK jako cichociemny „Wołk”. W nocy z 13 na 14 marca 1943 został zrzucony do Polski pod Lelowem w okolice Koniecpola. Razem z nim skoczyli: por. Stefan Ignaszak ps. Drozd, ppor. Stefan Jasieński ps. Alfa, ppor. Władysław Maksyś ps. Azot.
Antoni Chmielowski w 1943 r., tuż przed odlotem do Polski
Po wylądowaniu i ukryciu sprzętu skoczkowie przedostali się do Warszawy. Pierwszym adresem kontaktowym Antoniego Chmielowskiego było mieszkanie przy ul. Marszałkowskiej 90/4. Hasło kontaktowe brzmiało następująco:
Proponuję właścicielu mieszkania zakup papierosów, a on z kolei pyta, jakie mam rodzaje papierosów. Kiedy wymieniam kilka rodzajów, on prosi o sprzedaż takiego, którego nie wymieniłem. W ten sposób miałem nawiązać kontakt z AK.
Po nawiązaniu kontaktu z AK opiekunką skoczka była jedna z tzw. ciotek, Michalina Wieszeniewska, ps. Antosia, która dostarczyła mu nowe dokumenty oraz doprowadziła do tymczasowego mieszkania.
Pobyt Chmielowskiego w Warszawie wyglądał następująco:
Mieszkałem w Warszawie przez półtora miesiąca. W tym czasie spotkałem się z kierownictwem głównego sztabu Armii Krajowej w Warszawie w sprawie mojej działalności w AK. Na początku kwietnia 1943 roku spotkałem się z Naczelnym Dowódcą Armii Krajowej w Warszawie, generałem „Grotem„, w konspiracyjnym mieszkaniu przy ulicy Rakowieckiej, dom nr 1. Zorganizował on spotkanie w celu poznania nowych osób. Nasza rozmowa trwała kilka minut, po czym generał „Grot” życzył mi powodzenia w pracy na rzecz Armii Krajowej.
Kilka dni później osoba kontaktowa głównego sztabu Armii Krajowej zaprosiła mnie na spotkanie na placu przy ulicy Narutowicza, gdzie na mnie czekał Szef Wywiadu Sztabu Głównego Armii Krajowej, „Dzięcioł”, interesował się moją wiedzą, specjalizacją oraz językami obcymi, które znam. Na zakończenie powiedział, że będę pracował w wywiadzie państw zachodnich.
Za kilka minut do agenturalnego mieszkania przyszedł główny dowódca służby wywiadu wojskowego państw zachodnich, „Radwan”, który również odbył ze mną rozmowę. Później zaproponował mi pracę w wywiadzie wojskowym Armii Krajowej na terytorium Niemiec. Przyjąłem tę propozycję. W międzyczasie, wraz ze mną, do pracy w wywiadzie AK na terytorium Niemiec kierowani byli również moi koledzy ze szkoły wywiadu wojskowego w Glasgow (Wielka Brytania). […].
Na przyjęciu u głównego dowódcy służby wywiadu wojskowego dowiedziałem się, że w oddziale wywiadu AK w Warszawie pracuje mój kolega ze służby w polskiej armii, Jan Kochański. Na moją prośbę porucznik „Radwana”, „Józef”, pomógł mi zorganizować spotkanie z Kochańskim. Następnego dnia nasze spotkanie odbyło się w restauracji przy ulicy Filtrowej.
Podczas rozmowy Kochański powiedział, że ma zostać skierowany do Lwowa, aby pracować w tamtejszym oddziale AK. Ja również wyraziłem chęć dołączenia do niego i pracy w wydziale AK we Lwowie. Kochański obiecał mi pomóc w realizacji tego planu.
Około tydzień później Kochański poinformował mnie, że moja prośba została rozpatrzona pozytywnie i 1 maja 1943 roku wyruszymy do dyspozycji szefa wywiadu Obszaru Lwowskiego Armii Krajowej. […] Przybyłem do Lwowa razem z Kochańskim 3 maja 1943 roku, do dyspozycji szefa wywiadu Obszaru Lwowskiego Armii Krajowej.
We Lwowie Chmielowski początkowo praktykował przy szefie wydziału wywiadu Okręgu Lwów AK, ps. “Mietnik”. Według własnych zeznań, pod koniec maja został mianowany kierownikiem Referatu Legalizacji przy Wydziale Wywiadu Lwowskiego Obszaru Armii Krajowej.
Tak Antoni Chmielowski opisywał strukturę i pracę w Referacie (Wydziale) Legalizacji:
Wydział Legalizacji posiadał w swoim wyposażeniu trzy maszyny do pisania, ponad 50 sztuk pieczątek i stempli różnych wzorów, dużą ilość różnych blankietów, polskie wojskowe bilety, zaświadczenia emigracyjne, przepustki, uprawnienia do wjazdu i wyjazdu ze Lwowa, legitymacje różnych instytucji i firm. Oprócz tego mieliśmy papier do pisania w różnych kolorach, atrament, ołówki i inne niezbędne artykuły biurowe. Wymienione mienie było przechowywane w pokoju, w którym znajdował się Wydział Legalizacji. Ukrywaliśmy je w szafie i innych dogodnych miejscach do przechowywania.
Do zadań kierowanego przeze mnie Wydziału Legalizacji należało zapewnienie wszystkim członkom organizacji Armii Krajowej wiarygodnych dokumentów, które odpowiadałyby prawdziwym dokumentom wydawanym przez niemieckie władze okupacyjne. Takie dokumenty były wytwarzane pod moim nadzorem, a następnie za pośrednictwem specjalnych łączników przekazywane szefom wydziałów Armii Krajowej, którzy z kolei dostarczali je osobom potrzebującym.
W Wydziale Legalizacji pod moim kierownictwem pracowali: na stanowisku mojego zastępcy działał Jacek, 20-letni Polak rodowity, mieszkaniec Lwowa. W 1943 roku studiował na drugim roku Politechniki Lwowskiej. W listopadzie 1943 roku dobrowolnie wstąpił do polskich oddziałów partyzanckich i od tego czasu nie miałem już z Jackiem kontaktu. Oprócz tego, że Jacek był moim zastępcą, jednocześnie pracował w mieście, nawiązywał znajomości z różnymi osobami zatrudnionymi w instytucjach, analizował dokumenty i podpisy wydawane przez niemieckie władze okupacyjne. Wraz z Jackiem w zbieraniu informacji o dokumentach pracował “Żbik”, 18-letni Polak, zatrudniony w warsztacie stolarskim należącym do niemieckiego magistratu. “Żbik” w dużej mierze zdobywał informacje o dokumentach w magistracie. Jego nazwiska ani adresu miejsca zamieszkania nie znałem. Przy lwowskim notariuszu jako pisarz pracował Wiktor Gorello, 40-letni Polak. Gorello był uczestnikiem struktur konspiracyjnych Armii Krajowej. Aktywnie w nich działał, legalizując dokumenty, które wytwarzaliśmy dla członków organizacji.
Podrabianiem pieczęci i stempli na potrzeby legalizacji zajmował się profesor Marian, używający pseudonimu „Stefan”, 35-letni Polak. Znałem go od 1929 roku ze wspólnej nauki w szkole podstawowej w Gródku Jagiellońskim. Profesora przypadkowo spotkałem na ulicy w mieście Lwowie i jako jego znajomy zostałem zaproszony do jego mieszkania. W tamtym czasie profesor mieszkał we Lwowie przy ulicy Potockiego, w domu numer 60, mieszkanie 3. W mieszkaniu profesora, podczas zwykłej rozmowy, wyznałem mu, że przebywam w konspiracji i pracuję w Polskiej Organizacji Podziemnej Armii Krajowej, kierując Wydziałem Legalizacji. Profesor pochwalił moje działania, a na moją propozycję wyraził chęć dołączenia do Polskiej Organizacji Podziemnej i pracy w niej. Z wykształcenia i zawodu był inżynierem architektury. Powierzyłem mu zadanie wytwarzania fikcyjnych pieczęci dla Wydziału Legalizacji. Za swoją działalność w naszym wydziale profesor otrzymywał średnio 1000 złotych miesięcznie.
Po odejściu Jacka do „partyzantki” na stanowisko mojego zastępcy przyjąłem Stanisława Kulińskiego, 45-letniego Polaka, posługującego się pseudonimem „Skrzypek”. Mieszkał we Lwowie przy ulicy Zdrowia, numer 8, mieszkanie 8. Kuliński pracował w Wydziale Legalizacji, zajmując się wytwarzaniem fikcyjnych dokumentów. Został polecony do pracy w naszym wydziale, ponieważ wcześniej pełnił funkcję kierownika w sprawach legalizacji w Lwowskim Okręgu.
Przy Wydziale Kontrwywiadu Lwowskiego Obszaru w charakterze rejestratora pracował Konstanty. Utrzymywał on kontakty z administratorami budynków oraz dozorami, wpisywał osoby z fikcyjnymi dokumentami do ksiąg meldunkowych i nanosił na ich dokumenty fikcyjne adnotacje w razie potrzeby. Utrzymywałem z Konstantym kontakt, a on wykonywał dla mnie fikcyjne adnotacje na dokumentach tam, gdzie było to konieczne.
Przy Wydziale Legalizacji jako fotograf pracował Turczyński, 50-letni Polak, który mieszkał we Lwowie przy ulicy 22 Stycznia, w domu numer 3, na parterze. Turczyński zajmował się fotografowaniem dokumentów, notatek służbowych i raportów kierowanych na nazwisko głównego komendanta Armii Krajowej w Warszawie. Takie dokumenty fotografował trzy razy w miesiącu.
Podobnie, przy Wydziale Legalizacji jako łączniczka między mną a szefem Wydziału Wywiadu Lwowskiego Obszaru, Walerą, pracowała Struszycka, posługująca się pseudonimem „Alina”. Była 35-letnią Polką, mieszkającą we Lwowie przy ulicy Wulka, w domu numer 8, na parterze.
Na stanowisku kierownika Referatu Legalizacji Lwowskiego Obszaru Armii Krajowej Antoni Chmielowski pracował do grudnia 1943 roku, kiedy to został mianowany zastępcą kierownika wywiadu Lwowskiego Obszaru Armii Krajowej. Funkcję tą pełnił do 27 lipca 1944 r., tj. do dnia wkroczenia Armii Czerwonej do Lwowa.
„Walery” powierzył mi zadanie zbierania informacji o charakterze politycznym, ekonomicznym i wojskowym na terenie Lwowskiego Obszaru Armii Krajowej. Na podstawie zebranych materiałów sporządzałem raz na trzy tygodnie informacyjną notatkę służbową. Notatkę tę fotografowałem, a następnie jej fotokopię przekazywałem na nazwisko kierownika Wydziału Wywiadu Głównego Komendanta Armii Krajowej, Szefa “18” w Warszawie, oraz komendantowi Lwowskiego Obszaru, generałowi Filipowskiemu. Dodatkowo, za pośrednictwem specjalnych łączników z głównej kwatery Armii Krajowej w Warszawie, otrzymywałem korespondencję, którą w zamkniętej formie przekazywałem “Waleremu”.
Lwowski Obszar Armii Krajowej obejmował trzy okręgi: Lwowski, Stanisławowski i Tarnopolski. Przy każdym z tych okręgów działał drugi wydział wywiadu Armii Krajowej. Kierownik tego wydziału na terenie swojego okręgu dysponował siatką agentów, którzy dostarczali niezbędne informacje. Kierownik ten trzy razy w miesiącu przesyłał nam zaszyfrowaną notatkę informacyjną. Oprócz tego w samym Lwowie osobiście współpracowałem z trzema rezydentami wywiadu, którzy również posiadali własną działającą siatkę agenturalną.
Rezydenci zakładali agenturę głównie na obiektach o kluczowym znaczeniu, takich jak obiekty wojskowe, transport i przemysł. W podobny sposób otrzymywałam takie informacje od Wydziału Wywiadu Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), która działała równolegle z Armią Krajową na terenach Zachodniej Ukrainy.
Rezydent o pseudonimie „Telemena” prowadził działalność wywiadowczą na obiektach wojskowych, w szpitalach i na lotniskach. W szpitalach werbował agenturę wśród personelu pomocniczego, głównie wśród pielęgniarek, a na lotniskach zakładał agenturę wśród personelu technicznego, zwłaszcza mechaników. Od łączniczki otrzymywał informacje o dyslokacji i zdolności bojowej jednostek niemieckiej armii. Zebrane materiały przekazywał swojej łączniczce.
Rezydent Kusaszycki, o nazwisku Zaleski, mieszkał w mieście Lwów przy ulicy Jabłonowskich, numer 18, mieszkanie 18. Zaleski został aresztowany przez władze radzieckie w końcu sierpnia 1944 roku we Lwowie. Będąc rezydentem naszego wywiadu, Zaleski prowadził działalność wywiadowczą w transporcie.
Rezydent Tołoczko, którego nazwiska i adresu nie znam, prowadził działalność wywiadowczą na terenie obszarów Zachodniej Ukrainy. Poprzez swoją agenturę zbierał informacje o nastrojach ludności. Tołoczko został aresztowany przez władze radzieckie w lipcu 1944 roku razem z generałem Filipowskim.
Po zakończeniu Akcji „Burza” we Lwowie i aresztowaniu płk. Henryka Pohoskiego, od 1 sierpnia 1944 roku został, jako kapitan „Hulewicz”, szefem Oddziału II organizacji NIE oraz do października 1945 roku likwidatorem tej organizacji we Lwowie.
Ze względu na zmiany organizacyjne w organizacji NIE, w styczniu 1945 r. pod Oddział II obszaru lwowskiego NIE została podporządkowana grupa likwidacyjna. Tym samym, Chmielowski objął dowództwo nad komórką odpowiedzialną za likwidowanie osób skazanych przez NIE na śmierć za działalność na szkodę organizacji.
Jak zeznawał Chmielowski:
Terrorystyczna grupa likwidacyjna z wydziału dywersji organizacji „NIE” okręgu lwowskiego została podporządkowana mojemu dowództwu w składzie czterech osób. Dowódcą grupy likwidacyjnej był Stanisław Olszewski, lat 32, posługiwał się pseudonimem „Bar”. Olszewski został aresztowany przez sowieckie organy władzy w marcu 1945 roku we Lwowie. Zastępcą dowódcy grupy likwidacyjnej był „SOS”. Jego nazwiska nie znam i nigdy go nie widziałem. Ponadto w grupie likwidacyjnej było dwóch szeregowych członków, którzy bezpośrednio przeprowadzali zamachy terrorystyczne, jednak nie posiadam o nich żadnych informacji. Po aresztowaniu Olszewskiego dowództwo nad grupą przejął „SOS”. W celu głębszej konspiracji do współpracy została włączona łączniczka, która utrzymywała kontakt między mną, pułkownikiem Drajewiczem i „SOS”. Pod koniec marca 1945 roku „SOS”, obawiając się represji, za zgodą pułkownika Drajewicza zrezygnował z kierowania grupą likwidacyjną. Na swoje miejsce rekomendował aktywnego członka wydziału dywersyjnego organizacji „NIE” okręgu lwowskiego, który działał pod pseudonimem „Bartek”. „Bartek” kierował działalnością grupy likwidacyjnej do czerwca 1945 roku, a następnie, obawiając się represji ze strony sowieckich organów władzy, wyjechał na teren Polski. W czerwcu 1945 roku na dowódcę grupy likwidacyjnej został wyznaczony członek wydziału dywersyjnego Polskiej Organizacji Powstańczej „NIE” o pseudonimie “Czarny”. Nie znam jego imienia ani nazwiska, ale wiem, że “Czarny” mieszkał we Lwowie przy ulicy Żółkiewskiej i pracował jako technik w gazowni. We wrześniu 1945 roku “Czarny” wraz z członkami grupy likwidacyjnej wyjechał z miasta Lwowa na teren Polski, zabierając ze sobą broń należącą do grupy. “Czarny” miał około 35 lat, był wysokiego wzrostu, brunetem o podłużnej twarzy.
W lipcu 1945 roku dowódca terrorystycznej grupy likwidacyjnej „Czarny” złożył pułkownikowi Drajewiczowi raport dotyczący posiadanej przez grupę broni. W swoim raporcie podał, że członkowie grupy likwidacyjnej byli uzbrojeni w cztery polskie pistolety kalibru 9 mm oraz posiadają do nich wystarczającą ilość amunicji bojowej.
Kierując wydziałem wywiadu NIE, a także terrorystyczną grupą likwidacyjną, w marcu 1945 roku otrzymałem od dowódcy NIE, pułkownika Drajewicza, pisemny rozkaz, w którym nakazał on natychmiastowe wykonanie wyroku sądu oraz jego osobistego polecenia – zlikwidowanie byłego członka naszej organizacji „NIE” o imieniu Albert. Albert miał powiązania z sowieckimi organami władzy i wydawał naszych członków, przyczyniając się do ich represjonowania. W rozkazie podano również jego cechy charakterystyczne. Tego samego dnia osobiście udałem się do mieszkania dowódcy terrorystycznej grupy likwidacyjnej, Olszewskiego, które znajdowało się we Lwowie przy ulicy Zadłużańskiej 49, i wręczyłem mu rozkaz pułkownika Drajewicza. Następnego dnia, o godzinie 18:00, we Lwowie, na ulicy Snopkowskiej, członek grupy likwidacyjnej dokonał aktu terrorystycznego – Albert został zastrzelony z pistoletu.
Drugiego dnia Olszewski złożył raport o wykonaniu wyroku sądu oraz rozkazu pułkownika Drajewicza. Do raportu dołączone były osobiste dokumenty zabitego Alberta. Raport Olszewskiego oraz dokumenty przekazałem pułkownikowi Drajewiczowi za pośrednictwem łączniczki Wandy. Około dwóch tygodni po przeprowadzeniu aktu terrorystycznego sowieckie organy władzy aresztowały dowódcę grupy likwidacyjnej, Olszewskiego, oraz jednego ze szeregowych członków, który brał bezpośredni udział w zabójstwie Alberta. W lipcu 1945 roku otrzymałem od pułkownika Drajewicza kolejny pisemny rozkaz, w którym nakazywał wykonanie wyroku sądu na działaczce Zofii Sienkiewicz, lat 45, podejrzewanej przez niego o współpracę z organami sowieckiej władzy. Rozkaz ten przekazałem dowódcy terrorystycznej grupy likwidacyjnej „Bartkowi”. Tydzień później „Bartek” złożył raport, że we Lwowie, przy ulicy Kochanowskiego, w budynku numer 1, grupa likwidacyjna zabiła Zofię Sienkiewicz.
W aktach postępowania zachowała się bezpośrednia relacja członków grupy likwidacyjnej z zabójstwa Zofii Sienkiewicz – Tadeusza Borowoja, ps. “Przybran” i Czesława Dżumajło, ps. “Żbik”. Warta jest przytoczenia, gdyż pokazuje jak realizacja takich akcji często była daleka od wizji wykreowanej w filmach.
Fragment zeznań Tadeusza Borowoja:
2 czerwca 1945 roku (sobota) o godz. 17 spotkałem Demskiego Romana na ul. Leona Sapiehy. Powiedział, że 4 czerwca w poniedziałek trzeba będzie zabić kobietę – pracownicę komisji ds. przesiedlenia Polaków do Polski. Nie podał nazwiska, powiedział tylko, że mieszka przy ul. Kochanowskiego 5 m. 5. Twierdził, że osoba ta jest członkiem „AK”, zdradziła organizację i wydała członków „AK” władzom sowieckim.
Około godziny 16:00, ja – Tadeusz Borowj, wraz z Romanem Demskim i Czesławem Dżumajło – zebraliśmy się w moim mieszkaniu. Własnoręcznie napisałem wyrok, że Zofia Sienkiewicz, mieszkająca przy ul. Kochanowskiego 5, m. 5, jest informatorką sowieckiej władzy, donosi na członków „AK” do NKWD i za to zasługuje na karę śmierci.
Podpisaliśmy wyrok – ja i Demski – a potem zaczęliśmy rozważać, kto go wykona. Postanowiliśmy losować. Każdy z nas wylosował numer – mnie przypadło wykonanie wyroku. Miałem zabić Zofię Sienkiewicz.
W moim mieszkaniu ustaliliśmy szczegóły zamachu. Każdy z nas uzbroił się, i około 17:00 wyruszyliśmy na miejsce – pod adres ul. Kochanowskiego 5, m. 5. Po przybyciu spotkaliśmy służącą Sienkiewicz, której nazwiska nie znam. Powiedziała nam, że Sienkiewicz nie ma w domu. Kiedy zapytała, czego chcemy, odpowiedziałem, że przychodzę z Krakowa i przynoszę list. To miało być przykrycie.
Rozmawiałem ze służącą, a Dżumajło wyszedł do korytarza. Później dowiedziałem się, że w korytarzu padł przypadkowy strzał. Kiedy służąca mnie zapytała, co to było, odpowiedziałem, że „pewnie dzieci się bawią”.
Wyszedłem z mieszkania Sienkiewicz i nie widząc Demskiego, poszedłem na ulicę. Dżumajło czekał około 100–150 m od budynku. Podszedłem i zapytałem, gdzie jest Demski. Odpowiedział, że uciekł, nie wie dokąd. Poszliśmy na ul. Zygmuntowską, gdzie mieliśmy się spotkać z Demskim. Czekaliśmy około godziny, ale go nie spotkaliśmy.
W końcu zacząłem wypytywać i jednocześnie besztać Dżumajło za to, co się stało. Potem powiedziałem do Dżumajło: „pójdziemy znów do mieszkania Sienkiewicz – przecież wyrok został podpisany, trzeba go wykonać”.
Udałem się z Dżumajło na ul. Kochanowskiego. Drzwi otworzyła ta sama służąca. Na pytanie, czy Sienkiewicz jest w domu, odpowiedziała: „jest, wejdźcie, przejdźcie dalej do drugiego pokoju”. Dżumajło poszedł pierwszy, do pokoju, w którym znajdowała się Sienkiewicz.
Dżumajło wszedł do pokoju, podał się za osobę przybyłą z Krakowa, wręczył Sienkiewicz list i w chwili gdy Sienkiewicz rozerwała kopertę i zaczęła czytać sfabrykowany list, Dżumajło oddał strzał i zabił ją na miejscu.
Odwróciłem się i wyszedłem na ulicę, ale na klatce schodowej usłyszałem jeszcze głos Dżumajło, że jest ranny i potrzebuje pomocy. Wróciłem – Dżumajło miał dwa pistolety. Pomogłem mu wyjść z budynku. Zostawiłem go rannego na ulicy przy wejściu do podwórza, a sam uciekłem. Następnego dnia Dżumajło został zatrzymany, ja natomiast przeszedłem do ukrycia.
Nieco inaczej wydarzenie zapamiętał Czesław Dżumajło:
Zadanie otrzymałem od Romana Demskiego, który działał w imieniu „Staszka”. Polegało ono na zabiciu przedstawicielki polskiego przedstawicielstwa ds. ewakuacji Polaków — Zofii Sienkiewicz, zamieszkałej przy ulicy Kochanowskiego, dom nr 5, na drugim piętrze.
Na to zadanie poszliśmy we trójkę — ja, Borowoj i Demski. Wcześniej omówiliśmy plan działania w mieszkaniu Borowoja, a następnie losowaliśmy, kto ma strzelać. Los padł na Borowoja.
4 czerwca o godz. 15 byliśmy na ul. Kochanowskiego. Ja i Borowoj poszliśmy pod drzwi mieszkania Sienkiewicz, a Demski czekał na ulicy. Pukaliśmy, ale nikogo nie było. W tym czasie padł przypadkowy strzał z mojej strony.
Demski, który stał na ulicy, przestraszył się i uciekł, a my z Borowojem także się uciekliśmy. Tego samego dnia, około godziny 20:30, wróciliśmy tam we trzech — ja, Borowoj i Demski — pod pretekstem doręczenia Zofii Sienkiewicz listu napisanego przeze mnie. Zastaliśmy ją w domu.
Wcześniej Borowoj powiedział, że strzelać powinienem ja, ponieważ to ja wywołałem zamieszanie pierwszym strzałem. Zgodziłem się. Borowoj zagadał służącą Sienkiewicz, a ja wręczyłem list samej pani Sienkiewicz. Kiedy zaczęła go czytać, zastrzeliłem ją jednym, bezpośrednim strzałem.
Natychmiast rzuciłem się do ucieczki, lecz w korytarzu przy jej mieszkaniu nieostrożnie wypaliłem ponownie, kula trafiła mnie w nogę, więc upadłem i nie mogłem iść. Podniosłem pistolet i zawołałem o pomoc Borowoja Tadeusza. Zabrał ode mnie broń, zaprowadził do dorożkarza, po czym uciekł.
Poprosiłem dorożkarza, by zawiózł mnie do domu, lecz odmówił. Zwróciłem się więc o pomoc do przechodniów. Dwaj mężczyźni narodowości polskiej podnieśli mnie i zanieśli do najbliższego domu, gdzie znaleźli lekarza, ten udzielił mi pierwszej pomocy. Potem ci mężczyźni wynajęli dorożkarza i odwieźli mnie do domu.
Co ciekawe, informacje potwierdzające zdradę Zofii Sienkiewicz podaje również Ryszrd Zając na stronie elitadywersji.org w artykule o innym cichociemnym służącym we Lwowie, mianowicie Stanisławie Olszewskim ps. Bar. Bar miał zostać aresztowany przez NKWD właśnie na skutek zdrady Zofii Sienkiewicz.
Na przełomie września i października 1945 roku Antoni Chmielowski wyjechał do Krakowa, gdzie podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Później działał w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. W okresie jego działalności podziemnej działał pod przykrywką jako „Wołk” „Hulewicz”, „Gród” „Chełmoński”, „Głowacki”, „Krawiec” oraz „Wroński”.
W 1945 roku podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jak wynika z opracowania IPN, od początku był rozpracowywany przez UB w związku z jego działalnością podczas wojny we lwowskiej AK. W dniu 18 lub 20 grudnia 1945 roku został aresztowany wraz z narzeczoną Joanną Romaszkanową przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i przewieziony do więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
Stamtąd trafił do Kijowa, gdzie od grudnia 1946 r. do końca marca 1947 r. był przesłuchiwany przez radziecką służbę bezpieczeństwa (MGB). Podczas niesprawiedliwego procesu, pozbawiony obrony, został skazany na 20 lat łagrów, za działalność antyradziecką. Został zesłany do łagru nad Kołymą. Pracował niewolniczo w kopalniach klastewitu w rejonie posiołka Galimyj (Om – Suk – Czon, obłast Magadan) oraz w Magadanie.
Zdjęcie wykonane po przekazaniu Antoniego Chmielowskiego sowieckiemu MGB, prawdopodobnie w Kijowie
Zdjęcie Antoniego Chmielowskiego z zesłania
Po zwolnieniu, w dniu 15.12.1955 roku wrócił do Polski. Od 1956 pracował w Wydziale Gospodarki Komunalnej Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Opolu, następnie był zastępcą kierownika wydziału Wojewódzkiego Zrzeszeniu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Opolu. W dniu 27.06.1967 roku ukończył studia magisterskie w Studium Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. W dniu 12.10.1968 r. został awansowany na stopień majora.
Antoni Chmielowski z lat 60-tych
Do końca był rozpracowywany przez służby bezpieczeństwa. Zmarł tragicznie w dniu 02.08.1969 roku w Opolu wskutek zatrucia podczas snu dwutlenkiem węgla. Został pochowany we Wrocławiu na Cmentarzu Grabiszyńskim (pole 32, grób 196, rząd 16).
Podsumowanie audio wygenerowane przy użyciu programu NotebookLM:
opracował Bartosz Stępień
bart.stepien95@gmail.com
Źródła:
– zbiory Centralnego Archiwum Wojskowego – sygn. I.481.C.1599, archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie, Chmielowski Antoni, teka personalna Oddział Specjalny SNW, sygn. Kol23/0030,
– Archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie, Chmielowski Antoni, teka personalna Oddział Specjalny SNW, sygn. Kol23/0030,
– Materiały Archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy dotyczące sprawy karnej o numerze 32443, tłumaczenie Bartosza Stępnia,
– https://elitadywersji.org/cichociemni-szkolenie/,
– https://elitadywersji.org/antoni-chmielowski-cichociemny/,
– Stanisław Olszewski – Cichociemny – Cichociemni elita dywersji,
– zbiory rodzinne Bartosza Stępnia i Marka Chmielowskiego.



Dzień dobry, jestem prawnukiem ciotecznym Antoniego Chmielowskiego. Zajmuję się jego historią. Mam dużo zdjęć, proszę o kontakt.
bart.stepien95@gmail.com